Z wielkim entuzjazmem zabraliśmy się za kolejne zadanie, zwłaszcza że mamy już większe doświadczenie, a apetyt rośnie w miarę jedzenia! Zmotywowało nasz również poprzednie -wyróżnienie! Po przedstawieniu kolejnego zadania uczniowie stworzyli grupy zadaniowe, które miały na celu znaleźć materiały na dobre opowiadanie. Część uczniów przeszukiwała szkolne archiwa, część udała się do miejskiej biblioteki, aby w opracowaniach czy regionalnych gazetach znaleźć coś- interesującego i mało znanego szerszej publiczności – o naszym mieście, inni umawiali się na nieformalnych spotkaniach z babciami, dziadkami, sąsiadami naszych uczniów w celu poznania jeszcze niespisanych historii OLESNA i okolic. Następnie grupy zaprezentowały swoje wyniki poszukiwań. Każda opowieść , anegdota i legenda była ciekawa – ta lekcja była najlepszą lekcją historii regionu, pełną magii i tajemnicy! Wybór jednej lub dwóch najciekawszych historii był bardzo trudny, ale stwierdziliśmy, że opracujemy tę mało znaną – choć potwierdzoną gdzieś w krótkich zapiskach historycznych – legendę, której głównym bohaterem jest smok… Napisaliśmy wspólnie w klasie opowiadanie z dialogiem, bo dla uczniów klasy pierwszej jest formą znaną i lubianą, a ponieważ pisali to uczniowie gimnazjaliści, to głównymi bohaterami naszego opowiadania stali się uczniowie naszej klasy z imienia (którzy – jak się później okazało- zagrali również swoje role w przedstawieniu teatralnym !).Kiedy nasza wizja została zredagowana i przybrała formę opowiadania, długo zastanawialiśmy się nad tym, gdzie, w jaki sposób i komu obwieścić wyniki naszego zadania. W pierwszym zadaniu zaangażowaliśmy mieszkańców Olesna i uczniów, w poprzednim zadaniu udział w grze brali nasi rówieśnicy, teraz czas, aby wyjść z tym zadaniem do naszych młodszych braci i sióstr w przedszkolu – powiedziała jedna z uczennic. I tak też się stało. Uczniowie sami umówili się na spotkanie w grupie przedszkolaków, ale data przedstawienia to był tylko początek…. Teraz dopiero zaczęły się schody! Należało znaleźć dobrego i odważnego narratora, przećwiczyć odegranie poszczególnych ról, stworzyć dekorację, stroje…. A czasu było niewiele…. Cała klasa została zaangażowana w organizację tego przedsięwzięcia. Potrzebny był też kamerzysta, fotograf, koordynator wszystkich grup. Uczniowie stwierdzili także, że warto stworzyć nasze opowiadanie w formie pisemnej, aby dzieci zaniosły je do domu i wciągnęły do jego przeczytania rodziców i rodzeństwo. Rewelacyjnym pomysłem było też stworzenie do tego opowiadania malowanek z bohaterami, które przedszkolaki wypełnią po przedstawieniu. Paru uczniów zajęło się stworzeniem takiej gazetki, którą w postaci upominku wręczyliśmy dzieciom po naszym przedstawieniu. A w przedszkolu…Wszystko się udało, nawet pogoda dopisała, bo częściowo przebrani i umalowani i z wielkimi zwojami scenografii maszerowaliśmy do przedszkolaków przez całe miasto… Przyjęto nas z dziecinną szczerością ( tu warto zobaczyć wywiad z przedszkolakami po przedstawieniu) i zapraszano ponownie. Ach, było to niesamowite przeżycie. Niektórzy byli pierwszy raz przed Tak liczną i szczerą aż do bólu publicznością…. Jesteśmy dumni z siebie i bardzo zadowoleni, choć było i trochę problemów, i zgrzytów…
„Spotkanie z nieznajomym”
Był piątek. Dwie gimnazjalistki z ciężkimi plecakami przewieszonymi przez ramię wracały ze szkoły do domu. Narzekały na nudę i brak rozrywki w swoim mieście.
– Co dzisiaj robimy? – zapytała czarnowłosa Luiza.
– Pograjmy dziś na komputerze! – odpowiedziała koleżanka Zuzia.
– Nie! To już jest nudne… – odrzekła oburzona Luiza.
– Jak dorosnę to stąd wyjadę! W takim Krakowie czy Wrocławiu każdy dom, każdy zaułek ma swoją historię… – głośno dywagowała Zuzia – Jest tyle nowych miejsc do zobaczenia i poznania! Dyskoteki, kina, muzea, teatry… Nie ma miejsca na nudę!
– Nie mogę dłużej tego słuchać! – krzyknął zza pleców dziewcząt starszy pan z laseczką, który od dłuższej chwili przysłuchiwał się tej rozmowie.
Mężczyzna dość dziwnie wyglądał… Miał staroświecki garnitur i szeroki, niemodny krawat. Jego twarz była mocno pomarszczona, a na głowie miał czarny cylinder. Jakby z innego świata…
– Jeśli macie chwilkę czasu, to opowiem wam ciekawą historię o naszym miasteczku. Olesno też miało swojego „wawelskiego smoka”! Czy słyszałyście o tym? Zapraszam was w podróż do przeszłości.
Dziewczęta zmieszane i zdezorientowane nie wiedziały, co robić? Luiza była lekko przerażona, co było widać po jej szeroko otwartych oczach i buzi. Zuzia odważnie jednak odpowiedziała:
– I tak nie mamy co robić! Co nam szkodzi? Posłuchajmy jakiegośo „suchara”!
Ciekawość dziewcząt zwyciężyła. Wszyscy usiedli na parkowej ławeczce. Staruszek zaczął swą opowieść.
-Dawno, dawno temu, kiedy pierwsi mieszkańcy Olesna byli jeszcze poganami, żyli zgodnie ze zwyczajami swoich pradziadów. Pod wzgórzem, na którym dzisiaj stoi kościół św. Rocha, przebywał olbrzymi smok o „ognistym” charakterze i „zabójczym” oddechu. Budził postrach w całej okolicy, zwłaszcza wśród oleśnian, ponieważ każda rodzina musiała dostarczyć swoje pierworodne dziecko na pożarcie potworowi, aby dał spokój całemu miastu.
– Co oznacza słowo pierworodne? – spytała Zuzia.
-Głupia jesteś! – ironicznie fuknęła koleżanka – Pierworodne tzn. pierwsze dziecko rodziców ! To taaakie oczywiste! Proste jak drut! Hi…
– Czy mogę dokończyć? – zapytał mężczyzna, aby przerwać tę głupią dyskusję…
Dziewczęta przytakująco skinęły głowami. A w parku zapanowała idealna cisza, wszystko zamarło… Nie było słychać żadnego śpiewu ptaków! Jakby się przeniosły do jakiegoś innego świata. Nieznajomy kontynuował swą opowieść:
– Kiedy przyszła kolej na oddanie dziecka burmistrza Olesna na ofiarę bestii, niania zabrała dziecko za mury miasta i za namową nieznajomego starca ochrzciła według tradycji chrześcijańskiej. Gdy z drżącymi rękoma położyła dziecko przed smoczą jamą, schowała się za drzewem w pobliskim lesie, aby obserwować dalszy rozwój wydarzeń. Kobieta nie wierzyła własnym oczom! Smok zamiast –jak zwykle – rzucić się na ofiarę, odepchnął ją i uciekł, pozostawiając za sobą tylko kłęby kurzu. Szczęśliwa niania wróciła do miasta z dzieckiem na ręku, oznajmiając wszystkim, co się wydarzyło. Jeszcze tego samego dnia burmistrz ochrzcił siebie i swoją rodzinę, nakazując to uczynić wszystkim mieszkańcom miasta.
To zdarzenie zgodnie z zapisami oleskich kronikarzy miało miejsce ok. 1229 roku, a od tego czasu nikt nie spotkał strasznego smoka i wieść o nim przepadła.
– Wow! Nie wiedziałam, że Olesno ma taką ciekawą legendę w swojej historii – oznajmiła Zuzia.
– Zna pan więcej takich opowieści? To brzmi jak dobry horror! Nie trzeba iść do kina… Może wykorzystałybyśmy te informacje do projektu z GWO? Trochę to podkoloryzujemy i gotowe!
– Ale „zabłyśniemy” w klasie….no i przed Panią – odparła Zuzia z uśmiechem na twarzy.
Staruszek znacząco odchrząknął – yyyyy!
– Widzicie? O Oleśnie możecie się jeszcze duuużo dowiedzieć… Nie musi być tak nudno! „Cudze chwalicie, swego nie znacie” – powiedział mądrze mężczyzna- Aby poznać więcej ciekawych informacji, anegdot, legend czy historii o naszym miasteczku, musicie udać się do naszego muzeum i miejskiej biblioteki. Wiecie, gdzie one się znajdują?
– Pewnie! Tylko nigdy tam dotąd nie zaglądałyśmy…. no, bo nie było po co? – odparły chórem.
Dziewczęta zaczęły planować zajęcia na weekend… Umawiając się głośno na spotkanie, zapomniały zupełnie o nieznajomym. Kiedy chciały mu podziękować, staruszka w dziwnym garniturze już nie było…
– Nawet się nie pożegnał – ze zdziwieniem zauważyła Luiza- A mówią, że to młodzież jest niewychowana!
– Odpuść sobie…może się spieszył? Do jutra…. – odpowiedziała Zuzia, kierując się w stronę domu.
– Nara…- odparła Luiza. To jesteśmy umówione? Aha…
Nazajutrz dziewczęta pojawiły się w miejskiej bibliotece .To niewielki budynek koło placu zabaw. Zawsze tamtędy przechodziły, ale nigdy wcześniej nie przyszło im do głowy, aby do niej wejść! To byłby przecież obciach… ale teraz … W środku panowała zupełna cisza… jakby makiem zasiał, a może to było tylko złudzenie? Kilka osób siedziało przed komputerami, kilka przechadzało się między ogromnymi półkami i …zabierając z nich książki, wyglądali jakby byli na grzybobraniu! Dziewczęta były zdezorientowane i speszone. Co tu robić? Jjak znaleźć coś w tym gąszczu książek? Na całe szczęście podeszła do nich Pani bibliotekarka i „rzuciła – na ratunek – nić Ariadny”. Uffff… Przyniosła im całą stertę książek, biuletynów i czasopism, w których było mnóstwo wiadomości o historii Olesna. Przeglądając starannie te materiały, dziewczęta zauważyły, że często pojawia się w nich stare zdjęcie pewnej osoby.
– Popatrz Zuziu –Luiza pokazała palcami postać staruszka z laseczką w jednej z książek – jaki on jest podobny do naszego nieznajomego… Dziwne, co?
– Faktycznie, ale przecież ten zmarł w 1863 roku! To jakiś Józef Lompa, ludowy pisarz i działacz społeczny na Śląsku.
-Tu jest jeszcze napisane – czyta dalej zaciekawiona Luiza – że był to nauczyciel i autor polskich podręczników szkolnych, ale i kronikarz naszego miasta!
Dziewczęta spojrzały na siebie ze zrozumieniem… to chyba niemożliwe…. a jednak…… Czyżby to była nowa nieznana legenda o duchu Józefa Lompy z Olesna pojawiającym się w naszym parku?