PATRIOTYCZNA GRA MIEJSKA DLA PSZOWSKICH PRZEDSZKOLAKÓW
W związku ze zbliżającymi się obchodami kolejnej rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja gimnazjaliści zaproponowali, aby przypomnieć mieszkańcom skąd wzięła się nazwa ich miasta. Uznali bowiem, że patriotyzm powinien być obecny już w najbliższym otoczeniu, czyli naszej małej ojczyźnie, jaką jest Pszów.
Gimnazjaliści najpierw spotkali się z najstarszym mieszkańcem Pszowa, aby dokładniej przybliżył im legendę o powstaniu miasta.
Potem w miejscach, w których bardzo dawno temu rzekomo żył Pan Psow, nagrali film.
Celem przedsięwzięcia było przybliżenie najmłodszym historii miasta i w związku z tym przygotowano także szereg gier i zabaw dostosowanych do przedszkolaków.
26 kwietnia do sali pszowskiego MOK-u zostały zaproszone dzieci z czterech miejskich przedszkoli.
Najpierw każda grupa weszła w ciemności przy zapalonych świecach do sali przez labirynt – taki sam jaki musiał pokonać legendarny założyciel Pszowa, aby dostać się do miasta.
Gdy zasiedli na widowni zobaczyli trzynastominutowy film wraz z komentarzem, o tym skąd wziął się Pszów.
Pod koniec projekcji, zapaliły się światła i przed oczami dzieci ukazały się postaci z filmu. Duże wrażenie na dzieciach wywarło przenikanie się dwóch płaszczyzn – realnej i filmowej. Były zdziwione i zachwycone pojawieniem się wśród nich postaci filmowych, które zaprosiły ich do wspólnej gry. Celem zabawy było naśladowanie postawy Pana Psowa, który wg legendy służył pomocą i radą każdemu, kto się do niego zwrócił o pomoc.
Przedszkolaki pokonywały kolejne stacje, na których musiały między innymi: pomóc rolnikowi w sadzeniu roślin, rybakowi w łowieniu ryb, gospodyni w zaparzeniu ziółek, szwaczce w projektowaniu strojów, ekspedientce w segregowaniu owoców i warzyw, górnikowi w wybieraniu się do pracy. Posługiwały się przy tym narzędziami z pradawnych lat – dzięki temu zaznajamiały się z historią.
Następnie układały puzzle przedstawiające najważniejsze miejsca w Pszowie, o których później opowiadały.
Na zakończenie na makiecie obrazującej nasze miasto, ustawiały pasujące do siebie elementy.
Po tych wyczerpujących zmaganiach dzieci zasłużyły na małe co nieco, czyli porcję popcornu. A żeby bezpiecznie poruszać się po naszym pięknym mieście, przedszkolaki otrzymały kolorowe odblaski.
*Wszystkie stroje, rekwizyty, puzzle, makieta, wystrój MOK-u, nagranie i montaż filmu zostały wykonane samodzielnie przez grupę gimnazjalistów.
Pan Ps(z)ow żyje?!
Sensacyjna wiadomość zmroziła krew w żyłach mieszkańcom Pszowa. Podobno po ulicach miasta przechadzał się sam jego założyciel – Pan Psow. Różne reakcje ludzi: strach, panika, niedowierzanie, radość i podekscytowanie, a także ciekawa inicjatywa gimnazjalistów.
W zeszłym tygodniu grupa naszych stałych czytelników zgłosiła się do redakcji, aby poinformować o niecodziennym zdarzeniu. Legendarny założyciel miasta pojawił się wśród mieszkańców, aby wspólnie z nimi świętować obchody święta Konstytucji 3 Maja. Data to nieprzypadkowa, w końcu gdyby nie on, nie mielibyśmy naszej małej ojczyzny – Pszowa. Pojawia się szereg pytań. Czy bohater oczekuje czegoś od mieszkańców w zamian za to, co dla nich zrobił w odległej przeszłości? Dlaczego właściwie jest tak znany wśród ludzi i czy rzeczywiście zasługuje na tak wielki szacunek? Udaliśmy się do najstarszego mieszkańca Pszowa – rodowitego Ślązaka posługującego się gwarą śląską, aby przybliżył nam sylwetkę tej legendarnej postaci.
Fest downo tymu, jak yno trowa i drzewa były w naszyj łokolicy – wspomina pan Augustyn – w lesie zamiyszkoł ganc stary pustelnik. Żodyn nie wiy skond prziszoł i czamu był som. Kożdy godoł roztomańcie – tak jak sie komu podobało. Chop był pobożny, bez lato czynsto siodoł na lipowym pniu i rzykoł za wszystkich. Znojd kiedyś koło umrzytej wilczycy dwa wilczki, kiere oswojył i nie odstympowały go na krok. Nikierzi godali, że pustelnik był czeskim mnichym i stamtond prziszoł. Prowdom jest, że umjoł bojać piyknie, szczególnie o Ponboczku. Jego mondrość i doświadczyni sprawiyło, że ludzie przichodziyli sie go o fszystko pytać i doradzać. Byli radzi jak od niego odchodziyli, bo wiedzieli, że to im bydzie pomocne w życiu. Żeby docenić mondrość i sympatia pustelnika, miyszkańcy zaczli go nazywać Panym Psowym, a jak umrzył to osada nazwali Pszów.
Z tej ciekawej historii wynika, że niewątpliwie jest za co dziękować założycielowi miasta. Uczniowie pszowskiego gimnazjum wpadli na pomysł, aby nagrać film o powstaniu Pszowa skierowany do najmłodszych mieszkańców – przedszkolaków. Uważają oni, że szacunek do swojego miasta i historię jego powstania należy wpajać już od najmłodszych lat. Projekcja filmu oraz szereg innych atrakcji związanych z historią miasta odbędzie się 26 kwietnia w pszowskim MOK-u. Gimnazjaliści nie ukrywają, że byliby zaszczyceni gdyby pan Psow był obecny… ciałem lub duchem.
Pszowik
Legenda o Pszowie (dla nieznających gwary śląskiej)
Bardzo dawno temu, kiedy jeszcze na naszych terenach królowała puszcza, a człowiek ledwo wydzierał jej urodzajną ziemię dla swoich potrzeb, wśród gęstwin leśnych w samotności, żył stary pustelnik. Skąd przybył i dlaczego żył w samotności, nikt w osadzie nie wiedział. Domysłów i przypuszczeń było tyle, ile gwiazd nocą na bezchmurnym niebie. W długie letnie wieczory często siadał na lipowym pniu i w skupieniu się modlił, a dwa ogromne wilki kładły się wtedy obok niego i drzemały. Znalazł je kiedyś w lesie obok martwej wilczycy. Zabrał do pustelni i wychował. Z czasem wydoroślały, a starego pustelnika uznały za swego przywódcę i nie odstępowały go na krok. Co pewien czas zerkały na swego pana, to znowu wsłuchiwały się w odgłosy przynoszone przez wiatr z lasu. Ktoś w osadzie opowiadał, że pustelnik to mnich, który dawniej wspólnie z innymi mnichami głosił Ewangelię wśród Czechów. Nauka, którą głosili była obca i niezrozumiała dla miejscowych. Mnisi doskonale władali mieczem i często dochodziło do przemocy i ostrych starć w imię Chrystusa. Stary i niezdolny do dalszych trudów ewangelizacyjnych mnich osiadł na pograniczu czeskim. W ciszy i samotności zajął się medytacją. Odznaczał się doświadczeniem i szeroką wiedzą. Wkrótce okoliczni mieszkańcy zaczęli odwiedzać sędziwego starca radząc się go w najróżniejszych sprawach życiowych. Zawsze potrafił doradzić i wytłumaczyć. Pustelnik rzadko odwiedzał osadę. Zdarzało się to jedynie w noc wigilijną. Opowiadał wtedy ciekawe historie o narodzonym w dalekim kraju dzieciątku zwanym Jezus, o jego cichej o skromnej matce i pracowitym ojcu. Siadywali wtedy wygodnie na skórach, a pustelnik bajał o nieznanych zamorskich krajach, wspaniałych kościołach, o mieszkającym w nich Bogu. Roztaczał przed ich oczyma tajemniczy, nieznany świat, tak dalece dla nich obcy i niezrozumiały, jak fakt pojawienia się w dzień słońca na niebie, a nocą księżyca. Osadnicy obdarzali pustelnika nieskrywaną sympatią i wielkim zaufaniem. Był dla nich wybawcą w kłopotach, ratunkiem w chorobach i pociechą w smutku. Z czasem zaczęto nazywać go „Panem Psowem”, a po latach, kiedy zmarł, w dowód pamięci i wdzięczności, swoją osadę nazwali Pszowem.