Uczniowie klasy VIb po zapoznaniu się z 3. zadaniem ruszyli do swoich domów, rodzin, krewnych, aby zdobyć pomysły na ciekawe opowiadania. W Sochocinie i najbliższej okolicy znalazłoby się kilka ciekawych tematów, mamy kilka miejsc, które są godne zainteresowania np. góra Napoleona w Bielach z pozostałościami grodziska datowanego na XII-XIV w., niemiecki cmentarz oraz kirkut. Ale Sochocin z guzików słynie i to stało się główną inspiracją dla młodych twórców.
Szóstoklasiści odwiedzili Izbę Guzikarstwa znajdującą się w Gminnym Ośrodku Kultury w Sochocinie. Tam szukali pomysłów, wiele ciekawostek usłyszeli od samego kierownika GOK-u pana Kryspina Kadeja. Obejrzeli zgromadzone tam pamiątki, maszyny i sprzęty domowe. Wypożyczyli kilka książek historycznych dotyczących przeszłości Sochocina. Tak wyposażeni zabrali się za pisanie opowiadań. Postało kilka fascynujących opowieści z guzikiem w tle. Jednak należało wybrać najciekawsze. Największe wrażenie zrobiło na wszystkich opowiadanie Wiktora Bilińskiego pt. „Sochociński guzikarz”, ale w świat baśni zostaliśmy przeniesieni dzięki pracy Jakuba Kopcia pt. „Smocze guziki”. Historia w opowiadaniu Kuby okazała się bardzo zabawna, tak bardzo, że postanowiliśmy przenieść ją na scenę. Na taką małą scenę, gdyż zdecydowaliśmy się stworzyć teatrzyk kukiełkowy i kto byłby najlepszym odbiorcą takiego przedsięwzięcia, oczywiście przedszkolaki.
Następnie przygotowaliśmy scenariusz, wybraliśmy aktorów, przygotowaliśmy pacynki, drewnianą konstrukcję, dekoracje i rekwizyty. Uzyskaliśmy wsparcie wielu życzliwych osób, rodziców, którzy wspierali nas w realizacji zadania.
Po wielu przeprowadzonych próbach udaliśmy się do Przedszkola Samorządowego w Sochocinie. Maluchy, to cudowna publiczność. Reagowały żywiołowo na pojawienie się smoka, uważnie śledziły przygody Jana oraz jego syna Edwarda. Występy dziewcząt z klasy VIb i pacynkowych aktorów zostały nagrodzone gromkimi brawami. Wszyscy byli pod dużym wrażeniem, maluchy z emocji aż otwierały buzie, panie wychowawczynie głośno chwaliły, a obecna na spektaklu pani dyrektor Beata Grabarczyk-Tomaszewicz nie kryła zachwytu.
Po zakończonym przedstawieniu każda przedszkolna grupa mogła obejrzeć guziczki i muszelki, z których robiono guziki. Historia zatoczyła koło, przeszłość dotknęła przyszłości, czyli młodego pokolenia, które powinno znać swoje korzenie, tradycje swojego regionu.
Wiktor Biliński
Sochociński guzikarz
Pewnego dnia we wsi Sochocin położonej nad rzeką Wkrą osiedlił się majster z fabryki Krasińskiego produkującej guziki rogowe. Nazywał się Wincenty Sinoradzki. Przybył tu z powodu pięknej kobiety, którą pokochał.
Wkrótce poślubił ją i małżonkowie zamieszkali w wynajętym domu. Żyło im się biednie i skromnie. W dawnych czasach Sochocin był głównie wsią rolniczą. Rzemiosło i handel były tu słabo rozwinięte. W pobliskiej miejscowości Kuchary Żydowskie powstała fabryka sukna, co skłoniło młodego majstra do wytwarzania guzików. Mógłby sprzedawać je krawcom szyjącym koszule i zarobić pieniądze. Potrzebował surowca, który posłużyłby do wyrobu guzików. Długo rozmyślał skąd go pozyskać.
Wiosennego dnia podczas spaceru nad brzegiem rzeki dostrzegł lśniącą w słońcu muszlę. Wyłowił ją z wody i zaczął przyglądać się jej uważnie. Zauważył, że ma piękne perłowe wnętrze, z którego można byłoby zrobić guziki. Ucieszył się ogromnie ze swojego odkrycia, ponieważ mógłby mieć tani materiał do produkcji. W dobrym nastroju wrócił do domu i oznajmił żonie, że odkrył świetny materiał do produkcji guzików. Następnego dnia razem wyruszyli nad pobliską Wkrę. Za pomocą czerpaków zaczęli wyławianie z dna rzeki małży. Zebrane muszle składowali na małym dwukołowym wózeczku. Gdy był już wypełniony po brzegi, z wielkim trudem zaczęli razem ciągnąć w kierunku domu. Gdy dotarli już na miejsce, przystąpili do kolejnego etapu pracy. Bez chwili odpoczynku zabrali się za polewanie muszli gorącą wodą, aby zmiękczyć skorupki. Tak przygotowane i oczyszczone muszle rozłożyli na drewnianym podeście do wysuszenia.
Aby rozpocząć produkcję niezbędne były maszyny i narzędzia. Wincenty zastanawiał się skąd pozyskać fundusze na zakup sprzętu. Zwrócił się do właściciela fabryki w Kucharach Żydowskich z prośbą o pożyczenie pieniędzy. W zamian obiecał, że podaruje pierwszą wyprodukowaną partię guzików za darmo. Zadeklarował również, że odda pożyczone pieniądze z procentem. Właściciel fabryki docenił majstra i jego przedsiębiorczość. Przystał na taką ofertę i tak rozpoczęła się produkcja guzików w Sochocinie. Takim sposobem majster Wincenty wyposażył warsztat w borownię, która wycinała krążki, tokarkę, która toczyła zagłębienie i dziurkarkę, która robiła dziurki. Majster podzielił pracę między siebie a żonę. On obsługiwał maszyny, a żona Rozalia szlifowała je oraz polerowała w bębnie z trocinami, a następnie naszywała na tekturowe kartoniki. Po wyprodukowaniu odpowiedniej ilości guzików sprzedawali je początkowo na targu, a potem fabrykom włókienniczym i krawcom. Z czasem produkcja guzików przyniosła coraz większe zyski, które umożliwiły zatrudnienie pracowników i budowę dużego warsztatu. Od tej pory guziki transportowane były poza granicę między innymi do Francji, Anglii i Szwecji. Nasz bohater zyskał sławę i chwałę. Żył długo i szczęśliwie.
Jakub Kopeć
Smocze guziki
Dawno, dawno temu w krainie nad Wkrą żył pewien smok. Nikt go nie lubił, a więc żył w tej krainie zupełnie sam. Był wielkim bałaganiarzem, nie dawał on sobie rady w utrzymaniu miejsca w idealnym stanie, więc postanowił żyć w brudzie. Po wielu latach, gdy smok już nie żył nad rzeką zamieszkali ludzie. Przywrócili dawny wygląd pięknej krainie i w nowo utworzonej wsi Sochocin wiedli spokojny żywot. Niedługo później do miejscowości wprowadził się majster Jan Kowalski. Nie był on zamożny, lecz posiadał ogromną wiedzę i był bardzo mądry. Znał on legendę o smoku, który zamieszkiwał to miejsce. Postanowił odnaleźć jego legowisko, gdyż wiedział, że stare łuski smoka są idealnym materiałem na guziki. Jan miał przyjaciela Eustachego i zaproponował mu wspólną wyprawę.
-Wyruszysz ze mną na poszukiwanie smoka? – spytał. Niestety Eustachy był bardzo strachliwy i odpowiedział:
-Bardzo się boję smoków, nawet tych nieżywych. Wybacz, ale nie idę z tobą.
Jan musiał zdać się na siebie samego. Szukał smoka i jego jaskini aż 10 lat. Wędrował i wędrował. W tym czasie uratował tonącą w rzece pewną urodziwą dziewczynę, która wkrótce została jego żoną i urodziła mu synka Edwarda. Jan podczas wędrówek zdobył wiele nowych doświadczeń, ale sam nie dał rady wypełnić swojego zadania. Wszystko, co wiedział, przekazał swojemu prawie dorosłemu synowi i razem ruszyli na nową przygodę. Po miesiącu poszukiwań wreszcie odnaleźli smoka. Oskubali go ze wszystkich łusek i zadowoleni wrócili do domu. Edward był bardzo niecierpliwy i spytał ojca:
-Tato, czy ty wiesz, jak zrobić z tych łusek guziki?
-Synu, dokładnie nie wiem, ale myślę, że wspólnie odnajdziemy sposób i wszystko nam się uda.
Niestety nie od razu im się powiodło, ale po kilku próbach guziki były perfekcyjne. Wyroby Kowalskich znane były w całym kraju. Jednak po 5 latach łuski się skończyły, a Jan nigdzie nie mógł już ich dostać. Nie minęły jednak dwa dni, a Kowalscy znów mieli materiał na guziki. Tym razem z pomocą przyszedł im mały chłopiec, który przyniósł muszelkę znad rzeki.
Okazało się, że muszle małży są idealnym materiałem na guziki. Kolejne pokolenia Kowalskich produkowały guziki z muszli rzecznej, rozprowadzały je po kraju i za granicą. A Sochocin aż do dziś słynie z tych wyrobów.