Krok 1: Połykacze książek zbierają materiały i pomysły do napisania legend o okolicznych miejscowościach położonych blisko Zaborowa. Szukają inspiracji do wyjaśnienia w legendach pochodzenia nazw okolicznych wiosek i osad, a także ulic w Zaborowie. Postanawiają sami opracować podania, ponieważ o Zaborowie i okolicach takowe jeszcze nie krążą. Zbyt mała to wioska, zamków w okolicy nie ma, nawet zrujnowanych (tylko jeden pałac, ale ma się dobrze), o królach i duchach ani słychu, nie mówiąc nic o choćby szczątkach spisanych relacji.
Krok 2: Połykacze książek spisują legendy, ilustrują je i tworzą zbiór klasowych opowieści pt. „Legendy o Zaborowie i okolicach”. Wykorzystują program do tworzenia książek (Pop Color 3.0), dyskutują o wyglądzie tomu. Dobierają czcionkę, motywy, kolorystykę, ustalają rozmieszczenie legend i ilustracji w zbiorze. Dołączają na koniec, po spisie treści, swoje zdjęcie klasowe. Składają zamówienie na wydanie książki.
Krok 3: Połykacze książek odbierają wydrukowany zbiór, prezentują go rodzicom i wszystkim bliskim oraz innym uczniom. Z książką udają się do młodszych uczniów, by zaprezentować im fragmenty własnej twórczości. Wreszcie zanoszą tom do biblioteki, by stworzone przez nich legendy mogły być czytane przez każdą chętną osobę. Jak poinformowała nas pani bibliotekarz, zbiór legend „Połykaczy książek” cieszy się popularnością. Był wykorzystywany m.in. w czasie zajęć bibliotecznych, w trakcie akcji „Starsi czytają młodszym w bibliotece”, a także pojawi się w czasie „Majówki” – imprezy szkolnej integrującej lokalną społeczność.
Krok 4: Połykacze książek pozostawiają swój zbiór legend w bibliotece szkolnej. Jak wiemy, słowo pisane ma długą żywotność, zatem mamy nadzieję, że tom legend służyć będzie kolejnym pokoleniom uczącym się w szkole w Zaborowie. Liczymy także na to, że o Zaborowie zaczną wreszcie krążyć legendy.
Pozdrawiamy,
Połykacze książek
Legendy wybrane ze zbioru przygotowanego przez „Połykaczy książek” z Zaborowa
1
Natalia Choszczyk
O tym, jak zwierzęta pomogły Ściborowi z Zaborowa
Dawno temu, w 1220 roku w małej wiosce niedaleko wielkiego lasu mieszkała rodzina Ścibora. Ścibor martwił się, że jego miejscowość nie ma nazwy. Często wieczorami rozmawiał o tym z rodziną. Wszyscy chcieli, żeby nazwa była ładna. Ich wieczorne rozmowy słyszała mądra sowa, która mieszkała w lesie na wielkim dębie. Martwiła się, że Ścibor i jego rodzina nie mogą wymyślić nazwy dla swojej wsi.
Mądra sowa postanowiła zawołać wszystkie zwierzęta z lasu i zrobić zebranie. Pewnego dnia wszystkie zwierzęta przyszły do wielkiego dębu. Bardzo długo rozmyślały nad nazwą. Trwało to trzy dni i trzy noce. Kłóciły się i każdy miał inne zdanie. Rysie miały swój pomysł, zaskrońce inny, a sarny uważały, że ich nazwa jest najlepsza.
Nagle jeden łoś, który zawsze podczas zebrań zwierząt milczał, tym razem ryknął na cały głos: „Już wiem, nasza wieś znajduje się za wielkim borem. Nazwijmy ją więc Zaborów. Wtedy wszyscy będą mogli ją łatwo odnaleźć”. Zwierzęta były bardzo zaskoczone, że łoś wpadł na tak świetny pomysł. Uznały, że to doskonała nazwa wsi. Dzięcioł zastanawiał się jednak, czy Ściborowi i innym mieszkańcom taka nazwa się spodoba. Zwierzęta nie wiedziały też, jak powiedzieć ludziom, że wymyśliły taką nazwę. Cała rodzina dzięciołów postanowiła wyryć nazwę miejscowości na drzewie w okolicy domu Ścibora. Inne ptaki ćwiczyły długo, żeby dać Ściborowi znak, lecąc ułożone w kształcie liter tworzących na niebie napis „Zaborów”.
Pewnego słonecznego dnia, kiedy na niebie nie było ani jednej chmurki, stała się niezwykła rzecz. Ścibor rąbał drzewo do ogniska. Nagle na drzewie zauważył wyryty napis „Zaborów”. Spojrzał w niebo i zobaczył ten sam napis stworzony przez lecące po błękitnym niebie ptaki. Odkrył, że to zwierzęta dały mu znak. Zrozumiał, że to będzie najlepsza nazwa dla małej miejscowości.
Postanowił zwołać zebranie wśród mieszkańców i opowiedział im o tym, co go spotkało. Ludziom spodobała się ta nazwa, więc bez niepotrzebnej zwłoki nadali ją swojej miejscowości. Tej nocy Ścibor długo nie mógł zasnąć. Myślał nad tym, co go dziś spotkało i chciał jakoś podziękować zwierzętom za pomoc. Kiedy zasnął, przyśniło mu się zebranie zwierząt i łoś, który ze wszystkich sił krzyczał nazwę miejscowości – Zaborów. Ścibor zrozumiał, że to właśnie łoś wymyślił tę nazwę. Stwierdził, że odtąd w herbie wielkiej puszczy w okolicach Zaborowa będzie właśnie łoś.
Mieszkańcom ten pomysł również bardzo się spodobał. Odtąd ich miejscowość nosiła nazwę Zaborów, a w herbie puszczy był łoś. Tak ludzie postanowili odwdzięczyć się zwierzętom za ich pomysł. Mieszkańcy zrozumieli, że zwierzęta żyjące obok w puszczy są ich przyjaciółmi.
2
Marysia Popek
Legenda o Wyględach
Kiedyś, siedząc w kawiarni w Warszawie, zobaczyłam starszą kobietę, która opowiadała wnuczkowi ciekawe historie. Przysiadłam się bliżej, żeby móc usłyszeć jej opowieści. Jedną z nich była legenda o Wyględach. A oto ona:
„W XIX w., w roku 1815, niedaleko Warszawy, do małej wsi przyjechała królowa Elżbieta. Została tam na dłużej, gdyż w tej właśnie wiosce miała spotkać swojego przyszłego narzeczonego. Mieszkańcy bali się spojrzeć na królową, nie wiedząc, dlaczego przyjechała.
– Zostanę u was trzy dni – powiedziała królowa do mieszkańców wioski.
Wszyscy dopytywali się dlaczego, ale ona cały czas powtarzała:
– Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
Albo:
– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Mieszkańcy zabrali królową Elżbietę do najlepszej gospody. Tam zjadła wspaniałą wiejską kolację i spędziła noc.
Następnego dnia królowa odziała się w najpiękniejsze suknie, jakie kiedykolwiek mieszkańcy wioski widzieli. Wszyscy byli ciekawi, dla kogo te szaty.
Wtedy do wsi zajechał złoty powóz cały w białych wstęgach i białych oraz czerwonych różach. Ludzie wyglądali z okien, aby zobaczyć, z kim królowa wita się tak wcześnie, ponieważ była zaledwie dziewiąta godzina. Po wspaniałym powitaniu około godziny dziesiątej Elżbieta przedstawiła wszystkim swojego przyszłego małżonka. Był to przystojny i dobry książę Aleksander.
Mieszkańcy po zaspokojeniu swojej ciekawości i powitaniu gościa zjedli śniadanie i poszli na pola. Po całym dniu pracy, wyczerpani zjedli wieczerzę, później zmęczeni pracą poszli spać. Kolejnego dnia podarowali parze królewskiej zebrane dzień wcześniej plony w prezencie ślubnym. Królowa w dowód wdzięczności za okazane serce zaprosiła wszystkich na ślub, który odbył się tydzień później w Warszawie. Wesele było huczne i długie.
Od tamtego czasu ludzie z wioski, pamiętając o wydarzeniach tamtych dni, wyglądali codziennie z okien swych chat, aby sprawdzić, czy nie przyjeżdża ktoś ważny. Z tego powodu wieś nazwali Wyględy”.