Pracę nad wykonaniem ostatniego zadania rozpoczęliśmy od przeglądu bibliotecznych zbiorów. Ku naszemu zdziwieniu natrafiliśmy tylko na jedną pozycję książkową, która jest zbiorem legend o Oleśnicy autorstwa Krzysztofa Dziedzica, byłego redaktora prasy lokalnej. Zapoznaliśmy się wnikliwie z treścią „Oleśnickich podań, legend i bajań”. Niektóre teksty zainspirowały nas do dalszych poszukiwań informacji na temat opowieści o Oleśnicy. Postanowiliśmy uzupełnić drukowaną relację z życia dawnej Oleśnicy ustnymi przekazami starszych mieszkańców tego urokliwego, starego piastowskiego miasta. Zebraliśmy wszyskie dostępne nam przekazy pisemnie i ustne, i postanowiliśmy zredagować tekst legendy. Nad warstwą tekstową pracował nasz kolega, Szymon Kiraga.
Legenda napisana przez Szymona bardzo nam się spodobała, ale postanowiliśmy włączyć do zabawy całą społeczność szkolną. Ogłosiliśmy konkurs na zredagowanie legendy o Oleśnicy. Spośród wszytkich, napisanych przez uczniów naszego gimnazjum prac spodobały nam się cztery.
Przed nami był trudny wybór, ponieważ regulamin konkursu nie przewiduje nadesłania więcej niż jednej legendy.
Postanowiliśmy powołać niezależne jury, które miało zadecydować, którą legendę prześlemy na konkurs. Zespół ekspertów wybrał legendę naszego klubowego kolegi –Szymona Kiragi.
Przed nami kolejne wyzwanie. Jak zaprezentować tekst szerszej publiczności? W pierwszym odruchu, chcieliśmy stworzyć inscenizację teatralną. Odstąpiliśmy szybko od tego pomysłu. Teatr ma swoje ograniczenia, co do miejsca i czasu. Film, wydał się nam formą bardziej nośną, docierającą do szerszej publiczności.
Podczas Dnia Otwartej Szkoły, 7 maja, postanowiliśmy zaprezentować wszytkim obecnym nauczycielom, uczniom i rodzicom efekt naszej pracy. Projekcję filmu powtarzaliśmy wielokrotnie.
Oleśnicka uwodzicielka
Dawno, dawno temu w 1313 roku miasto Oleśnica otrzymało swojego własnego, samodzielnego władcę.
A mianowicie Bolesława zwanego także Oleśnickim. Był to młody mężczyzna, wagi raczej przeciętnej, około 80 kilogramów, chociaż dobrze zbudowany. Szermierka i jazda konno były jego ulubionymi sportami.
Pewnego wtorkowego dnia, kiedy jeździł na swoim koniu, Kalighulim, dostrzegł przepiękną kobietę. Była odziana w jasnoniebieską suknię, żółte pantofelki, lekki błysk w oku i jakby tego było mało, niewielki wietrzyk unosił jej włosy, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Książę zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Pomimo swoich zalet książę Bolesław był nieśmiałym człowiekiem, ale zważając na powagę sytuacji potrzeby dziedzica tronu oraz jej niespotykaną urodę przełamał się. Zostawił Kalighuliego przy ogromnym dębie a sam zaczął iść do obiektu swoich zainteresowań. Kobieta zmieszała się trochę widząc, że podchodzi do niej najbogatszy i najpiękniejszy mężczyzna w całym mieście, a na dodatek miał on całe miasto u stóp. Zaniepokoiła się lekko tą sytuacją. Nogi zaczęły jej się trząść, cała zbledła z wrażenia. Nie wiedziała, co ma robić w tej sytuacji. W końcu niecodziennie ma się okazję spotkać króla.
Po krótkiej rozmowie książę zaprosił ją na kawę i ciasto do pobliskiej kawiarenki „Pod pręgierzem”. Mieli się spotkać tam punkt 13:00. Konwersacja trwała wiele godzin. Rozmawiali dosłownie o wszystkim. Tematy jakby nie mogły się im skończyć. Aż tu nagle mocno zabrzmiał kościelny dzwon wybijając godzinę 21:00. Książę chciał odwieźć Martynę do domu, bo tak miała na imię, lecz ona odmówiła. Prędko się pożegnała
i zniknęła za kamiennym murem kawiarenki. Bolesława zdziwiło lekko takie zachowanie i nie ukrywał wielkiej rozpaczy za ukochaną.
Jednak następnego dnia znowu się spotkali zapominając kompletnie o tym incydencie. Była to ślepa miłość księcia. Ich randkowanie trwało tak pięć miesięcy, a w trakcie rozmów coraz bardziej się do siebie zbliżali. Zanim się obejrzeli, trwały już przygotowania do ich jakże hucznego ślubu. Odbył się on w kościele nieopodal zamku Bolesława. Zaproszone było całe miasto. Wszyscy wiwatowali i rzucali pieniądze pod nogi nowożeńców.
Małżeństwo to trwało już pięć lat. Żyli w dostatku. Jeździli na wszelkiego rodzaju wycieczki, aż w końcu doczekali się syna. Nazwali go Konrad. Kiedy młody książę miał już 6 lat, wyszedł pobawić się na dziedzińcu zamku. Kiedy wrócił, w tajemniczych okolicznościach jego rodzice zaginęli. Nikt nie wiedział, co się z nimi stało. Poszukiwania ich poszły na marne. Przez zaistniałą sytuację, tron, aż do czasu dojrzałości Konrada, musiał przejąć zastępca jego ojca.
Jak powszechnie wiadomo historia lubi się powtarzać. Zatem, pewnej słonecznej niedzieli, Konrad wyszedł pobawić się w powszechną jak na tamte czasy grę:
„ Rycerze i Smok”. Kiedy zabawa trwała w najlepsze, młody książę dostrzegł piękną dziewczynę. Jak się później okazało była w jego wieku. Młodzieniec opuścił towarzystwo swoich kolegów i podszedł do pięknej niewiasty. Z rozmowy wynikło, że ma ona na imię Klaudia a swoich rodziców nigdy nie poznała. Była to smutna wiadomość dla Konrada. Na poprawę nastroju dziewczynki zapytał ją czy nie chciałaby zamieszkać na stałe u niego w zamku. Klaudia po krótkim, udawanym namyśle zgodziła się. Mały książę był w niej zakochany już od młodych lat. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Można powiedzieć, że nie odstępowali siebie na krok. Te błogie lata przeminęły szybko jak jeden dzień. Konrad musiał zająć się sprawami Oleśnicy, lecz Klaudia mu w tym pomagała. Wciąż byli nierozłączni. Po kilku latach randkowania i miłości między nimi, pobrali się. Owocem ich miłości był syn. Kiedy ich potomek przeżył swoje pierwsze sześć wiosen, jego rodzice zaginęli. Tak samo jak jego dziadkowie kilkadziesiąt lat temu.
Historia ta powtarzała się przez wiele pokoleń w rodzinie władców oleśnickich. Co około czterdzieści pięć lat działa się ta sama historia. Rodzice młodego księcia gdzieś ginęli, on poznawał piękną nieznajomą, zakochiwali się w sobie, następnie pobierali, a kiedy doczekali się, aż ich syn będzie miał sześć lat
w tajemniczy sposób znikali.
Byłoby to praktycznie niemożliwe. Jednak jak się okazało z kronik prowadzonych przez lata, ta tajemnicza kobieta, pojawiająca się w życiu każdego z książąt, była jedną i tą samą osobą, tylko w innych postaciach. Tajemnicza Martyna, która później nazwała się Klaudią posiadał wiedzę z zakresu magicznego bytu. Stworzyła ona eliksir, który pozwala jej przeżyć całe wieki. Lecz miał on jeden defekt. Zamiast zatrzymać starzenie się czarodziejki pozwalał jej dożyć tylko to czterdziestego piątego roku życia. Po tym czasie kobieta zamieniała się w popiół, a po kilku minutach odradzał się, jako sześciolatka pamiętająca wszystko, co się działo jak była w poprzednim ciele. Przez te wszystkie lata uwodzenia książąt oleśnickich po upływie czasu, aż ich syn będzie miał sześć lat, usypiała swojego męża, a jego ciało wkładała wewnątrz muru, który okala miasto Oleśnicę. Uśpionym mężom dawała w rękę, chwile przed wniknięciem we wnętrze muru, czerwoną różę. Sama po wykonaniu tej czynności szła, czym prędzej pod wielki dąb. Tam w ciągu kilku minut przeistaczała się w małą dziewczynkę i zaczynała uwodzić kolejnego dziedzica.
Legenda głosi, że owa Klaudia lub przez innych zwana Martyną, lub po prostu czarodziejką, dalej żyje
w Oleśnicy, lecz nie czyni tego, co robiła kilkaset lat wcześniej. W dalszej części tejże legendy zapisane jest, że ów książęta zbudzą się tyko wtedy, kiedy Oleśnicy będzie groziło jakieś niebezpieczeństwo. Zburzą mury,w których spali tyle wieków, ich róże zamienią się w ogromne miecze, a oni sami będą bronić miasta, którym kiedyś panowali, za wszelką cenę.