Pewien doktor- bibliotekarz z wioski Janisławice
Smutnym wzrokiem patrzył w okiennice.
Radością napełniło się jego serce,
Gdy grupa uczniów po receptę wyciągnęła ręce.
Teraz wszyscy są zdrowi. Książki- ot, lekarskie tajemnice.
Pewna grupa uczniów z Janisławic
Ortografię miała za nic,
Ale książki zaczęli czytać chętnie
I obok biblioteki nie przechodzą już obojętnie.
Ich wiedza teraz nie ma granic.
W małej miejscowości Janisławice
Nad książkami ślęczą bladolice
Nagle, na ich twarzach rozbłysły rumieńce,
Gdy poznały historię o zakochanej panience.
Od tej pory mają mokre źrenice.
Na początek musiał być pomysł. I jak zwykle burza mózgów. Tym razem jednak nie było gładko. Pytania, czego jeszcze nie robiliśmy, by wypromować bibliotekę długi czas pozostawało bez odpowiedzi. Happening- był, teatrzyk- był, ulotki- były, ciasteczka i ich zapach, który miał przyciągnąć czytelników- były, film- był.
Myśleliśmy, myśleliśmy i … wymyśliliśmy- pierwszy limeryk. O lekarzu- bibliotekarzu. I od razu pojawił się pomysł, by stworzyć Biblioteczną Przychodnię Zdrowia Psychicznego pod znakiem książkowego eskulapa.
Książkokrwiści obandażowali głowy, włożyli ręce w temblaki, zakleili rany i udali się do lekarza. Na szkolnym korytarzu, który udawał przychodnię- nawet kolor ścian się zgadzał- zasiedli pacjenci, wzbudzając tym samym zainteresowanie pozostałych uczniów. Nikt wcześniej nie był poinformowany o tym wydarzeniu. Chcieliśmy zaskoczyć i wykorzystać spontaniczność obserwatorów.
Wszyscy poszkodowani, czyli
– nieznający zasad ortografii- to ci z plastrami i opatrunkami na czołach, pod którymi kryły się rany od wbijania zasad ortograficznych do głowy;
– ze złamanymi sercami (z wiadomych względów) i kończynami (z powodu potykania się o drzwi biblioteki);
– ci, którzy stracili wyobraźnię, a przez to i głos i nie byli w stanie wydusić z siebie słowa;
trafili w ręce lekarza, a w zasadzie lekarki rodzinnej- Weroniki Książki. Doktor badała, pytała, sprawdzała i tak, jak w naszym limeryku- wydawała na receptę najlepsze lekarstwo- książki. Pomogła chorym na czytowstręt przewlekły, niedoksiążkość chroniczną pospolitą, ortografofobię.
Zainteresowanie było duże. Obserwatorzy także stanęli w kolejce po cudowny medykament. A ci, którzy nie zdążyli, wpisali się na listę oczekujących NFZ, czyli Narodowej Federacji Zaczytanych, by tak jak bladolice i uczniowie poszerzyć horyzonty i poznać historię pięknej panienki.