Menu

Przeskocz do treści
  • Strona główna
  • Galeria
  • O grze
  • Kontakt
Publiczna Szkoła Podstawowa w Janisławicach
Klasa 5, Książkokrwiści
50 kapsli MN
3 miejsce na III etapie gry

Janisławice to urokliwa miejscowość w środkowej Polsce. Pewnie niewielu o niej słyszało, bo z pozoru to wieś jakich setki  w naszym kraju. Ale kiedy przyjrzeć się jej bliżej, to mamy tu parę perełek. Przede wszystkim mamy XV- wieczny modrzewiowy kościół, a w archeologii funkcjonuje pojęcie „kultury janisławickiej”. Pojęcie to powstało po odkryciu na naszych ziemiach grobu z okresu mezolitu, w którym pochowano mężczyznę w pozycji siedzącej.  Nieboszczyka na drogę pośmiertną wyposażono szczególnie obficie. W grobie znaleziono bowiem 41 wyrobów krzemiennych, 54 przedmioty kościane
i rogowe oraz kilka odłamków muszli małży. Dziś to odkrycie można podziwiać w Muzeum Archeologicznym w Warszawie.

I mamy wreszcie historię pewnej nauczycielki- Filipiny Płaskowickiej i to właśnie ją uczyniliśmy bohaterka zadania trzeciego. Pracowała ona w naszej miejscowości pod koniec XIX wieku.

Przez wiele lat jej imię nosiła nasza podstawówka. Po reorganizacji w 2008r. szkoła nie ma już imienia, ale chcemy do niego wrócić. I na pewno to nam się uda, bo warto, by kolejne pokolenia wiedziały ile ta kobieta zrobiła dla naszej społeczności. Na pewno na to zasługuje.

W szkole wciąż wisi jej portret. Nasi młodsi koledzy pytali- kim jest ta pani? Opowiedzieliśmy im o niej w naszym spektaklu pt. „Jak to chłopy na wsi bały się ucycielki”. Na scenie w roli janisławickich chłopów wystąpili uczniowie, zaś w role ich dzieci wcielili się nauczyciele. Było zabawnie i trudno, bo mówienie gwarą, jak się okazało, wcale nie jest takie proste.
Poza tym wymyśliliśmy konkurs na sobowtóra Filipiny. Każda klasa wystawiła swoją reprezentantkę. Wszystkie kandydatki zadbały o odpowiednią garderobę i specjalne fryzury. Pozostali uczniowie
i przedszkolaki w tajnym głosowaniu wybrali najlepszego sobowtóra. Nagrody w konkursie wręczała sama Płaskowicka- w tej roli jedna z nauczycielek, pani Marysia, która wyglądała „jak oryginał”
i „wygrałaby konkurs, gdyby w nim startowała”- to ocena jej wychowanków.

Nasza dorosła Filipina zaprosiła wszystkich na wspólne śniadanie, na którym opowiedziała o tamtych trudnych czasach. Stworzyliśmy też portrety naszej bohaterki. Gdyby mogła je zobaczyć, na pewno byłaby z nas dumna. Dzień z Filipiną na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci i wspomnieniach naszych kolegów. Historię naszej bohaterki niebawem przypomnimy też mieszkańcom naszej miejscowości.

A Państwa zapraszamy do lektury historii o Filipinie.

Jak to chłopy na wsi bały się ucycielki

Jest rok 1876. Mała wioska Janisławice Po mszy w kościele parafialnym ksiądz zwołał zebranie, na które stawili się prawie wszyscy mieszkańcy. Był m.in. sołtys Józiek z żoną, Błaszczyk, Dziąg, Michał i Antek- przeciwny wszystkiemu i wszystkim. Była też jego żona i kilka innych kobiet.

– Ciekawe po co num tu probosc kozoł przyjść?- zastanawiał się Milczarek.

– O podobno o skole mo godać- Dziąg był najlepiej poinformowanym mieszkańcem.

– A ty Franka coś się tak odsroiła,  jakbyś na zabawe sła. Chyba nojlepsum kiecke ześ wyciągnęła z kufra- z zazdrością na sąsiadkę spojrzała sołtysowa.

– Kobity dejta spokój. Tu wazniejse sprawy są niż Antoniokowy kiecka. Nie słyseliśta jak wójt godali. Nowom ucycielke będziemy mieć. Z samiuśki Warsawy podobno przyjechała.

– Kobite?! Dejta spokój. Baba to mo w chałupie portki cerować i strawe warzyć.

– Naprawde Michale dalibyście pokój. Posiedzimy, posłuchamy co ksiądz będzie godoł.

– Chłopy jo tys jus wom godołym. Będzie skoła, nowa ucycielka z miasta. Lepi będzie. Zobocyta. Godołym tys z uzyndnikami w powiecie. Nakozali num serdecznie jum  przyjąć.

– Cichojta chłopy, probosc idzie- sołtys próbował uspokoić gawiedź.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Drodzy parafianie. Jutro w naszej wsi wielkie wydarzenie. Odbędzie się wreszcie pierwsza lekcja w naszej starej  szkole. Nauczać będzie młoda nauczycielka, która przybyła do nas z samej Warszawy, Filipina Płaskowicka. Mogła być nauczycielką bogatych panien, ale wybrała biedną wieś, by tu nieść „ kaganek oświaty”. Liczę na was, drodzy bracia i siostry, że poślecie swoje pociechy na nauki. Mówię wam, że to bardzo ważne, aby i młodsi i starsi nauczyli się czytać. Mam nadzieję, że nie pójdziecie tam  tylko z ciekawości, ale z mądrości. Rozmawiałem już z nią. Mądra to osoba. Wójt zarządził składkę na remont budynku, bo ten jest w opłakanym stanie. Nie wszyscy się dołożyli. Ale tej młodej kobiety to nie zraziło. Chce u nas pracować.  Mówiła mi o potrzebie rzetelnej oświaty, aby was chłopów nikt nie oszukał i by was nie krzywdzono w urzędach. Szkoła jest po to, abyście się lepiej mogli rozeznać co jest dla was dobre, a co złe. Musicie wiedzieć co się dzieje w świecie i kierować na ludzi swoje dzieci. Waszym obowiązkiem jest posłać dzieci do szkoły i utrzymać szkołę. Do tej pory, niestety, nikt nie dbał o wasze interesy. Teraz będzie to kobieta. I mówię wam, że będziemy mieli z niej pożytek.

– Dołby probosc  spokój. Lepi, by dach w kościele naprawili, bo przecieko, a nie na skołe każą dawać. Jo umim składać litery to swoje bachory nauce cytać- odezwał się nieduży chłop siedzący pod oknem.- A poza tym moja Maryśka to chyba nauków nie potrzebuje. Mundro tako, z ksiązkum chodzi barany paść. Cego ją  niby naucy ta nowa? Po rusku może koże godać! A ty Antoni poślesz swoje dziecioki ?

– Dejta wy mi ludziska spokój.  Jo swoich dziecioków do skoły nie dom. Zimie mnie chciały zabrać, do wojska w kamase chciały mnie wsadzić, ale jo się nie dołym. Twardy jezdym. To co mi może jakas ucycielka zrobić. Siłą mi bachorów  z chałupy przecia nie wyciągnie. Jakem Antek z Jesłaic tak nie dom, przysingum na pamięc moi matuli, co to zesły zimy zmarła na suchoty. Jus przecia chodziły bez trzy zimy do skoły. I co im na to przysło. Nawet pacierza nie potrafią złożyć. Na psa taka nauka.

Siedząca do tej pory cicho żona Antaka nie wytrzymała i krzyknęła do męża:

– Antek nie bądź cap. Toć to lepi dla nasych dziecioków ze się cytać naucą. Będą wiedziały, co podpisują, księdza w kościele pojmą. Nie tak jak my- capki nieucone. No a podobno ta nowa ucycielka, Filipina ją zwą, to ślicna taka, delikatna i grzecna, jak świeta panienka na obrazku. Może Antoś, warto ich puścic do ty skoły, w kuńcu i sum probosc namawiał. A ja księdzu wierza.

– A jo tam tym miestowym jakoś wogóla nie wierza. A ksiązki? Ino tym dziadostwem dobrze by się w piecu poliło. A co tam w nich jest? Jakieś istoryje niestworzone. My tu na wsi pacierz mumy znac i podpisać się, a resta to dla panów wielkich.

– Ale teroz to mi się wydaje inacy będzie. Antoś, ta nauczycielka to jakaś taka ludzka się zdaje. Nie taka jak ten stary, co przez trzy roki ino koło kur chodził, a o naukę dzieci nie dbał.

– Kto ją tam wie, jaka ona. Nie trzeba num tu żadnych naucycielów. No jesce, żeby to mezcyzna był, przydać by się może człowiekowi mógł, ale baba! Pożal się Boże.

– Antoś, dejże spokój. Może byś tak poczekał ze swoim sądem , czy przyda się ona naszym dzieciom  jak zacznie coś robić, będzie wtedy można osądzić ją po sprawiedliwości. Dzisiej jej nie znumy. Pożyjemy  zobacymy.

– A rób se matka co chces. Posyłaj dziecioka na zmarnowanie, jo ida w pole. Siano trza przewrócić.

I Antek wybiegł z salki. Inni też się rozeszli. Tego wieczoru w Janisławicach długo jeszcze słychać było w domach dyskusje na temat szkoły i nowej nauczycielki.

Następnego dnia w szkole nie było za dużo dzieci. Była córka sołtysa- Jadźka, najmłodsze dzieci od Gruchały, Sobieszka, Błaszczyka. Przyszło też kilka osób z sąsiednich wsi- Gzowa
i Reczula. Sytuacja powtarzała się w kolejnych dniach. Filipinie się to nie podobało. Codziennie zachodziła do chałup i przypominała rodzicom o obowiązku posyłania dzieci na naukę. I te jej prośby przynosiły efekty. Po trzech miesiącach funkcjonowania szkoły było już 70 uczniów, a liczba ich wciąż wzrastała. Budynek i jego otoczenie też się zmieniło. Janisławiczanie zaczęli dbać o swoją szkołę. Poprawili i oszklili okna, wybielili ściany, naprawili sprzęt.  Płaskowicka robiła wszystko, by zainteresować dzieci nauką. Czytała im baśnie, pokazywała pięknie ilustrowane książki i wbrew carskiemu nakazowi, uczyła też w języku polskim.

Pomyślała także o dorosłych. W 1877 roku założyła pierwsze na ziemiach polskich Koło Gospodyń Wiejskich w Janisławicach. Kobiety przychodziły na spotkania wieczorami, przynosiły „szycie”, zwijanie wełny, kądziel, by przy pracy posłuchać jak panienka opowiada. Rozmawiała z nimi na temat spraw gospodarskich, wychowawczych i zdrowotnych, a także kulturalnych. Sprowadzała lekarzy, aby badali i diagnozowali dzieci. Wszystko urwało się w sierpniu 1878, kiedy to Płaskowicka została aresztowana  za działalność konspiracyjną i osadzona w Cytadelii. Zesłana na 5 lat na Syberię, chora na serce kobieta, zmarła z wyczerpania 3 stycznia 1881r.

a b c d

  • Strona główna
  • Galeria
  • O grze
  • Kontakt