Uczniowie klasy piątej pilnie przygotowywali się do wykonania 3 zadania. Okazało się, że pisanie legend o najbliższym regionie, choć wcale nie było łatwe, sprawiło im wielką frajdę. Dzięki temu zadaniu dzieci nie tylko mogły poszerzyć wiedzę na temat tradycji i historii miejscowości, w której mieszkają, ale rozwinęli też umiejętności interpersonalne. Na początku uczniowie poznali cechy gatunku literackiego. Nauczyli się odróżniać cechy legendy od cech baśni. Następnie zabawili się w tropicieli miejscowych podań. Swoje poszukiwania rozpoczęli od przepytywania najbliższych. Wówczas okazało się, że młode pokolenie rodziców ma skromną wiedzę na interesujący dzieci temat. Dlatego uczniowie zaczęli rozmawiać ze starszymi mieszkańcami. Przepytywali babcie, dziadków, sąsiadów, znajomych. Starsi mieszkańcy Rososzycy i Psar okazali się znawcami miejscowych legend, gdyż jak twierdzili, w czasach ich młodości ludzie opowiadali sobie różne historie, zamiast spędzać długie godziny przed telewizorem. Potem uczniowie na zajęciach opowiadali usłyszane podania. Następnie przeszukali bibliotekę w poszukiwaniu ciekawych historii o najbliższym regionie. Wiele wielkopolskich legend dzieci poznały już wcześniej, podczas wykonywania zadania 2, gdy tworzyli grę planszową pt. „Znawca wielkopolskich legend”. Kolejnym zadaniem było wyszukiwanie informacji w Internecie. Piątoklasiści sprawdzali, czy usłyszane przez nich od miejscowej ludności historie zawierały „ziarno prawdy”. Następnie uczniowie indywidualnie pisali wybraną przez siebie legendę. Potem odczytywali prace na lekcji i wspólnie z nauczycielem poprawiali błędy. Były legendy o powstaniu nazwy Rososzyca, o wojskach napoleońskich, o psie, który ostrzegł mieszkańców o ataku Prusaków, o cysterkach z Ołoboku, o matce chrzestnej F. Chopina itp. Jednocześnie klasa wybrała najciekawsze podanie, nad którym później dzieci wspólnie pracowały. Uczniowie w grupach starali się uatrakcyjnić legendę, dopisywali fragmenty tekstu, nieco zmienili fabułę, sprawdzali z Internetem zgodność elementów fikcyjnych z faktami historycznymi. Następnie ze względu na limit długości tekstu piątoklasiści skracali tekst. Okazało się, że trzeba było usunąć większość opisów. Pracując nad tekstem legendy, uczniowie jednocześnie myśleli, w jaki sposób zachęcić innych do czytania podań. Postanowili zaprezentować najciekawsze napisane przez siebie utwory, również tę, nad którą pracowali wspólnie „Legendę o zamku w Rososzycy”, przedszkolakom oraz uczniom i nauczycielom z naszej szkoły. Klasa piąta własnoręcznie przygotowała scenografię, która zapewniła właściwy klimat, przygotowała też prezentację multimedialną, która przedstawiała zdjęcia zgodne z treścią legendy, aby młodszym dzieciom uatrakcyjnić słuchanie. Zrobiła również na sali wystawę książek, które zawierały legendy. Uczniowie poprzebierali się za postacie z podań. Spotkanie bardzo podobało się dzieciom, które zachęcały piątoklasistów do czytania kolejnych prac oraz nagradzały autorów gromkimi brawami. Po spotkaniu z kolegami z przedszkola i szkoły piąta klasa rozpoczęła promocję czytelnictwa w terenie. Przebrani uczniowie wyruszyli do parku przy obecnym pałacu na wysepkę, na której znajdował się kiedyś zameczek. Tam uczeń przebrany za herolda odczytał legendę. Uczniowie rozdawali „Legendę o zamku w Rososzycy” przechodniom i pracownikom miejscowych zakładów oraz rozwiesili teksty podania i wierszyka zachęcającego do czytania legend na tablicach ogłoszeń, przystankach autobusowych, w banku i miejscowym sklepie. Ku radości dzieci mieszkańcy Rososzycy serdecznie się do nich odnosili i popierali ich działania. Uczniowie podarowali również legendę rodzicom i znajomym. Dorosłym, ku radości dzieci, spodobał się utwór napisany przez klasę V.
Legenda o zamku w Rososzycy
Przed wiekami, za panowania króla Kazimierza Wielkiego w niewielkiej wiosce rycerskiej zwanej Rososzycą miały miejsce wydarzenia, o których do dziś babki opowiadają swoim wnukom. A wszystko to działo się za sprawą niewiasty o anielskim głosie.
W odległej Świdnicy mieszkała niezwykłej urody dziewczyna, miała na imię Anna i pochodziła z rodu tamtejszych książąt. Pewnego razu na dwór Bolka II zawitał król czeski Karol Luksemburski. Podczas uczty książę poprosił młodziutką dwórkę, aby umiliła posiłek swym śpiewem. Kiedy król Karol usłyszał śliczny głos, coś drgnęło w jego sercu. Zachwyconym wzrokiem spojrzał na dziewczynę o delikatnych rysach twarzy, jasnych włosach i błękitnych oczach, ubraną w skromną niebieską sukienkę. Po uczcie w zamian za ustępstwa polityczne król Czech chciał wymusić na Bolku II obietnicę, że po śmierci pierwszej żony Karola – Blanki, która od roku zmagała się z nieuleczalna chorobą, odda mu Annę za żonę. Świdnicki książę był sojusznikiem polskiego króla i nie chciał wchodzić w układy z czeskim władcą. Jeszcze tej samej nocy wysłał dwórkę w asyście zakonnic do położonego w nieopodal Kalisza klasztoru cysterek w Ołoboku, gdzie dziewczyna miała uczyć się plecionkarstwa, haftu oraz prowadzenia domu. Aby nie wzbudzać podejrzeń, kobiety podróżowały wraz ze znajomymi kupcami. Anna była niezmiernie szczęśliwa, że w podróży towarzyszy jej Marcinek, młody kupiec, w którym dziewczyna od dawna się podkochiwała i to ze wzajemnością. Ponieważ była zima i drogę zwaną przez wszystkich szlakiem bursztynowym, często zasypywał śnieg, podróż trwała długo. Bywało, że przez kilka dni kupcy musieli czekać na ustanie zamieci. Sytuacja poprawiła się dopiero, gdy nastąpiła odwilż. Podczas drogi dziewczyna bardzo martwiła się o swoją rodzinę, gdyż nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś spotka się z najbliższymi. Zauważył to Marcinek i starał się ją pocieszyć.
– Czemu się smucisz? – zapytał.
– Tęsknię za rodzicami. Nie wiem, co się z nimi dzieje. Czy nie spotka ich kara
za to, że uciekłam? – niepokoiła się dziewczyna.
– Nie bój się, Bóg ma ich w swojej opiece. Poza tym książę Bolko na pewno udzieli im schronienia. A ja zawsze będę przy tobie – pocieszał kupiec ukochaną.
Uciekinierzy widzieli już wieżę oddalonego zaledwie o pięć kilometrów klasztoru w Ołoboku, gdy dogonił ich pościg wysłany przez rozgniewanego Karola Luksemburskiego. Rozpoczęła się bitwa. Kupcy zaczęli walczyć ze zbrojnymi. Niestety nie mieli szans w starciu z wyszkolonymi i lepiej uzbrojonymi nieprzyjaciółmi. Marcinek, widząc jak Czesi bestialsko mordują zakonnice, zaczął uciekać wraz Anną na otaczające rzekę Barycz bagna. Zbrojni ruszyli w pogoń, ale ich konie zaczęły topić się w grzęzawisku. Wtedy zaczęli strzelać do uciekinierów z kusz. Jeden z grotów ugodził dziewczynę w ramię. Wówczas Marcin wziął ukochaną na ręce i skoczył do wody. Czesi sądząc, że młodzi utonęli, zawrócili na południe.
W tym samym czasie właściciel Rososzycy, Jan Rososki herbu Korab, polował wraz ze swoją drużyną na żubry, które co jakiś czas niszczyły zagony uprawiane przez jego poddanych. Rycerza zaniepokoił hałas. Udał się w stronę traktu. Kiedy dotarł do rozstaju dróg, ujrzał przerażający widok. Zobaczył ciała zamordowanych zakonnic oraz kupców. Sądził, że napadu dokonali zbóje, których sporo się kryło po lasach. Kiedy patrolował okolicę, zobaczył, że coś porusza się w krzakach. Już chciał rzucić włócznią, sadząc że to dziki zwierz, gdy ktoś się odezwał. Rycerz zeskoczył z konia. Gdy podszedł bliżej, zobaczył dwoje ludzi. Młody chłopak szlochał nad ciałem nieprzytomnej dziewczyny. Kiedy Rososki ujrzał twarz Anny, nie mógł oderwać od niej wzroku. Mimo, że była blada i brudna, wydawała mu się nadzwyczaj piękna. Jan zabrał młodych do swojej siedziby. Jego zamek znajdował się w dolinie na wysepce, otoczonej wodą. Z przodu chroniła go fosa, z tyłu staw i bagna. Stołp zbudowany był z ciosanego kamienia. Na wysepkę wjeżdżało się po kamiennym moście. Wjazdu strzegli uzbrojeni strażnicy. Wieża spełniała funkcję obronno-mieszkalną. Pracujące w domu kobiety zaopiekowały się Anną. Przez kilka dni dziewczyna zmagała się ze śmiercią. Rososki specjalnie dla niej przywiózł z klasztoru niedźwiedziego sadła, od którego lepiej goiły się rany. Śliczna dwórka powoli wracała do zdrowia, doglądana przez pana grodu, ukochanego kupca i służące. Kiedy poczuła się lepiej, wieczorami cudnym głosem śpiewała pieśni. Właściciel Rososzycy był coraz bardziej zauroczony młodziutką kobietą.
Wnet do wsi przyjechał goniec, z wiadomością, że król Karol plądruje polskie osady i szuka urodziwej, błękitnookiej blondynki. Rosowski niezwłocznie udał się do Kalisza na spotkanie z przebywającym tam akurat Kazimierzem Wielkim. Król darzył Jana przyjaźnią od czasu bitwy pod Płowcami. Kiedy to Rososki wielce przyczynił się do uniemożliwienia połączenia się wojsk krzyżackich z oddziałami czeskimi pod Kaliszem, co mogłoby zagrozić zjednoczonemu Królestwu Polskiemu. Władca postanowił pomóc wiernemu rycerzowi. W marcu 1345 roku na polecenie Kazimierza Wielkiego, Rosowski z królewską drużyną pokonał oddział czeskiego króla i uwięził go w Kaliszu. Jako powód zatrzymania Karola Luksemburskiego podano niespłacenie przez niego do końca długu. Spokojny o bezpieczeństwo Anny Jan wrócił do Rososzycy. Rycerz szalał z zazdrości,
gdy widział, że dziewczyna wodzi zakochanymi oczami za kupcem Marcinkiem. Rososki chciał mieć Annę tylko dla siebie. Szantażował ją, że odda ją Karolowi, jeśli nie zgodzi się go poślubić. Młoda kobieta była jednak nieugięta, jej serce należało do kupca. W końcu Jan zgodził się zwrócić zakochanym wolność, pod warunkiem, że Marcinek pokona go w pojedynku. Dziewczyna musiała jednak przysiąc, że jeśli jej miły przegra, wyjdzie za mąż za pana Rososzycy. Jak się można było domyślić, kupiec przegrał z zaprawionym w bojach rycerzem. Niestety oszalały z zazdrości Jan nie tylko pokonał rywala, ale zabił go w walce. Wkrótce w przepięknym kamiennym kościele w Kotłowie odbyły się zaślubiny Jana z Anną. Świadkiem na nich był sam król Kazimierz. Po ślubie Jan starał się wynagrodzić żonie swój haniebny czyn. Spełniał jej wszystkie zachcianki, obsypywał prezentami, był troskliwy i czuły. Dziewczyna starała się być dobrą żoną, ale nie umiała pokochać zabójcy swego ukochanego.
Pewnego dnia jeden z wędrownych muzyków przyniósł informację, że Karolowi Luksemburskiemu udało się zbiec z więzienia. Król czeski pałał zemstą. Wkrótce zebrał zbrojnych i zaatakował Bolka II Małego, spalił przedmieścia Świdnicy. Podczas bitwy ktoś zamordował rodziców Anny. Na wieść o tych wydarzeniach król Polski wyruszył na wojnę z Karolem. Przysłał też wici do Rososkiego. Rycerz z bólem serca opuszczał młodą żonę, wiedząc, że jest z jego powodu nieszczęśliwa. Kiedy Jan walczył z Czechami, Anna urodziła bliźnięta, błękitnooką dziewczynkę i czarnookiego chłopca. Kochała ich nade wszystko, ale całymi nocami płakała z tęsknoty za ukochanym Marcinkiem. Pewnego dnia dowiedziała się, że jej mąż został lekko ranny i wraca do domu. Wiedziała, że Jan otoczy miłością i opieką ich dzieci. Postanowiła połączyć się z ukochanym. Gdy Rosowski wjechał w nocy do domu, nigdzie nie mógł znaleźć żony. Z jednej strony był niezmiernie szczęśliwy, że po raz pierwszy w życiu ujrzał dzieci, z drugiej szalał z niepokoju o Annę. Niestety jego złe przeczucia się sprawdziły. Rano sługa odnalazł w pobliskim stawie ciało nieszczęśliwej kobiety. Rycerz zrozumiał swój błąd. Aby odkupić winy, wybudował w Rososzycy drewniany kościółek pod wezwaniem św. Marka. Starał się również być dobrym ojcem dla swoich dzieci, które kochał nad życie. Co noc wychodził na most przed grodem i wsłuchiwał się w szum wiatru, który przypominał mu śpiew ślicznej żony.
Minęły wieki, ruiny zamku na otoczonej wodą wysepce zostały pokryte przez warstwę ziemi i trawę. Obecnie mało kto pamięta o rycerzach z rodu Rososkich, będących właścicielami wioski aż do XVII wieku. Jednak odwiedzający miejscowość ludzie dostrzegają fakt, że mieszkające w Rososzycy dziewczęta odznaczają się niezwykłą urodą i pięknymi głosami.